Sól – biała trucizna czy lek?

 

Zdrowa? Czy mamy jej unikać?

Zbędna czy niezbędna? Jak to w końcu z nią jest..?

Sól soli nierówna…

W krajach wysokorozwiniętych nadciśnienie jest powszechnym, przewlekłym schorzeniem. W pierwszym rzędzie po zastosowaniu odpowiedniej farmakoterapii zaleca się dietę bezsolną. Czy słusznie? Dietą bezsolną możemy sobie tylko zaszkodzić. Sód jest niezbędnym pierwiastkiem do prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu.

Mimo rezygnacji z soli kuchennej dodawanej bezpośrednio „na talerz” w tradycyjnej diecie spożywamy jej nadal za dużo. Praktycznie każdy produkt w sklepie zawiera jej dodatek. Im bardziej przetworzony pokarm tym większa ilość soli przemysłowej dodanej w procesie produkcji. Mimo tego zawsze na stole gości solniczka 🙂

Mowa tutaj o soli spożywczej/kuchennej, tzn. jodowanej. Ze względu na ogólny niedobór jodu (z wyjątkiem rejonów nadmorskich) od roku 1935 postanowiono jodować właśnie sól , ponieważ jest to substancja, którą spożywa praktycznie każdy z nas. W innych krajach joduje się inne produkty spożywcze, np. pieczywo w Holandii. Mały szczegół, o którym nie zostaliśmy poinformowani to fakt, iż jodek z soli kuchennej wyparowuje po otwarciu lub w trakcie gotowania. Przecież zawsze dodajemy sól do gotującej się wody/zupy itp. Poza tym ilość jodu w jodowanej soli nie zapewni nam poziomu, który uruchomi tarczycę do produkcji hormonów jak i nie zostaje uruchomiony mechanizm oczyszczania organizmu z metali ciężkich. Stąd chorym na tarczycę zaleca się branie hormonów wydzielanych właśnie przez ten organ.

Zatem sól jodowana nie jest dobrym jego źródłem. Aby uzupełnić sobie jod należy spożywać dziennie kilka kropel płynu Lugola lub wcierać w skórę.

Sól kuchenna, wysoce przetworzone białe kryształki otrzymane w procesie intensywnego oczyszczania, to istna biała trucizna. W 99,9% to chlorek sodu, reszta to ulepszacze np. antyzbrylacze – związki aluminium, które są toksyczne. W procesie oczyszczania sól pozbawiana jest tego, co nasz organizm najbardziej potrzebuje, czyli mikroelementów. Fakt, potrzebujemy chlor i sód, ale struktura w jakiej ta sól występuje jest dla nas szkodliwa i bezużyteczna. Czysty chlorek sodu dosłownie rani ściany naczyń krwionośnych, które organizm „zalepia” między innymi cholesterolem. Te mikrourazy powodują stany zapalne nabłonka naczyń krwionośnych. A to powoduje dalszą kaskadę prowadzącą do powszechnych chorób układu krążenia.

Czy unikać soli? Nie i tak! Soli stołowej/kuchennej unikać jak ognia, a spożywać sól naturalną/nieoczyszczoną.

Co zatem z solą kamienną? Mamy w Polsce sól z Wieliczki i sól Kłodawską. Są one naturalne i zdrowe, ale istnieje mały szczegół, który mówi nam o wykorzystaniu jej przez organizm. Struktura soli kamiennej nie jest krystaliczna. Nasze komórki mogą wchłonąć tylko te pierwiastki, które są w formie zjonizowanej. Ta forma pozwala na przenikanie ich przez błony komórkowe. Inaczej nasz organizm nie jest w stanie ich wykorzystać.

 

 

Kryształ soli?

Tak! Jest niezbędny. Mowa tutaj o różowej soli himalajskiej, pochodzącej z Karakorum w Pakistanie. Dr Barbara Hendel i biofizyk Peter Ferreira w swojej książce “Water & Salt, the Essence of life” na podstawie przeprowadzonych badań, jednoznacznie oznajmili, że „sól himalajska jest najzdrowszą i najczystszą solą dostępną na ziemi”.

Sól himalajska jest to czysta, naturalna, nieprzetworzona i nieskażona substancja, która oprócz chlorku sodu (ok. 80%) zawiera ponad 80 pierwiastków w postaci koloidalnej. Jej unikalna struktura – sieci krystalicznej zapewnia kompletne jej wykorzystanie bez wstępnego metabolizowania przez organizm. Po rozpuszczeniu w wodzie mikroelementy przechodzą w formę zjonizowaną, w której mogą być łatwo absorbowane przez komórki naszego ciała. Nie zawiera zanieczyszczeń w postaci metali ciężkich, które występują w soli morskiej. Stosowana na co dzień w kuchni idealnie uzupełnia niedobory niezbędnych pierwiastków.

Ale sól to nie tylko przyprawa! Aby zachować odpowiednie nawodnienie organizmu, które jest kluczowe w zachowaniu homeostazy organizmu, należy do filtrowanej wody pitnej dodawać kilka kryształków soli himalajskiej. Dr Leonard Coldwell mówi: „piłbym galon wody dziennie z dodatkiem pół łyżeczki różowej soli”. Dlaczego filtrowana? Woda z kranu zawiera  chlor i fluor, które toksycznie oddziaływują na mózg i jelita. Najlepszym dowodem na to jest fakt, wykorzystywania fluoru w gułagach i obozach koncentracyjnych w celu zwiększenia bezpłodności i posłuszeństwa ludzi tam przebywających. Chlor natomiast był wykorzystywany jako toksyczny gaz.

Dodatek tych cennych kryształów do codziennej wody zwiększy jej pH, co zadziała alkalizująco na nasz organizm, a wypita przed posiłkiem świetnie przygotuje nasz żołądek do trawienia pokarmu. Zakwasi, zwiększy wydzielanie soku żołądkowego i enzymów trawiennych. Same kryształki soli zaś łagodzą atak astmy oskrzelowej jak i działając uspokajająco, pomagają w zasypianiu. Kąpiele z jej dodatkiem pomagają w schorzeniach reumatologicznych i ginekologicznych. Świetnie obniża ciśnienie krwi, wzmacnia kości oraz zapobiega skurczom mięśni.

Jest niezbędnym elementem naszej codziennej diety! 🙂

 

Zespół Farmy Świętokrzyskiej