Sezon jesienno-zimowy jest bardzo specyficznym okresem dla każdego z nas. Nie tylko krajobraz się zmienia, roślinność jakby „zamiera” na pewien czas, brak odpowiedniej ilości światła, krótkie dni, gorszy dostęp do dobrej jakości warzyw i owoców.

To wszystko powoduje spadek naszej kondycji fizycznej i psychicznej. Najgorszy jest początek, pierwszy szok organizmu po zmianie z pory letniej na zimową. Wtedy najczęściej czujemy spadek energii, chęci również i odporności naszego organizmu. Bardzo ważne jest wtedy odpowiednie „dokarmianie” i większe „pilnowanie się” z tym co jemy, pijemy, jak śpimy, wszystko po to aby utrzymać nasz układ immunologiczny w jak najlepszej kondycji.

Zapewne większość z nas dopada w tym okresie infekcja, przeziębienie a znacznie gorzej gdy coś poważniejszego. Tyczy się to szczególnie dzieci gdzie w przedszkolach/szkołach bakterie i wirusy dosłownie „szaleją”. Niekiedy my dorośli im zwyczajnie nie dajemy rady..

Dość często wirus czy bakteria dosłownie „powali nas na łopatki” na dobre kilka dni lub tygodni.. Co innego drobne przeziębienie, które sprawia, że czujemy chwilowy dyskomfort. Takie przeziębienie jest wręcz normalnym stanem oczyszczenia organizmu i skutkiem nagłego szoku na zmianę temperatur, wilgotności, nasłonecznienia..

W wiecznej gonitwie dopada nas infekcja i co robimy? Pierwsze co lecimy do lekarza pierwszego kontaktu lub apteki po „coś” co zdziała cuda.. najlepiej: szybko, bezboleśnie i skutecznie.. (jak w reklamie).

Niestety takie podejście nie jest właściwym wyborem. Lekarz „na ślepo” przepisuje antybiotyk nie wiedząc do końca czy to infekcja bakteryjna czy wirusowa.. nie raz to zwykły wirus, który wystarczyłoby „przeleżeć” a my łykamy antybiotyk, co niesie ze sobą masę skutków ubocznych a przede wszystkim „wyjaławia” nas od środka.. Jeszcze do tego przepisany antybiotyk nie pomoże, idziemy ponownie do lekarza a on przepisuje kolejny.. „a nóż widelec, może ten pomoże?!”. Brzmi to brutalnie ale taka jest rzeczywistość! Ile z nas przekonało się o takim systemie leczenia naszej służby zdrowia? Czy wykonuje się posiew na konkretną bakterię aby dopasować odpowiedni antybiotyk..? Niestety to zbyt czasochłonne i kosztowne.. Z autopsji przekonałam się, jak dawno temu czterech lekarzy nie potrafiło wykryć zapalenia płuc, każdy po kolei dawał mi inny antybiotyk, który nie przynosił rezultatu.. finalnie wylądowałam w szpitalu a ponad pół roku dochodziłam do swojej kondycji fizycznej sprzed choroby. Dziś unikam antybiotyków syntetycznych „jak ognia”, z wykształcenia i doświadczenia wiem jakie skutki za sobą niosą i jestem zdania, że antybiotyk jest ostatecznością!

Warto zdać sobie sprawę, że nasze zdrowie zależy w większości od nas samych i jak wiele sami możemy sobie pomóc. Podnosząc odporność już od samego początku wzmożonego okresu infekcyjnego.

Dziś pragnę podzielić się z Wami przepisem na naturalny antybiotyk, który możecie zrobić sami w domu z łatwo dostępnych składników (najlepiej organicznych).

Potrzebujemy:

  • czosnek (koniecznie organic)
  • cytrynę (koniecznie organic)
  • świeże kłącze imbiru
  • świeże lub suszone całe strąki papryki chili
  • cebula
  • świeży lub suszony chrzan
  • kurkuma w proszku lub kłącze suszonej kurkumy (uwaga na zafałszowaną kurkumę w proszku!)
  • dobrej jakości miód (preferowany lipowy)
  • ocet jabłkowy (koniecznie organic lub ‘homemade’)
  • szałwia/tymianek/gorczyca/pieprz/młode pędy sosnowe

*gdy pominiemy któryś ze składników nic się nie stanie, podaję najobszerniejszą i najmocniejszą wersję 🙂

Przygotowanie:

Dobrze umyte pokrojone w plasterki składniki układamy warstwami w dużym słoju. Ocet z miodem łączymy w proporcji 1:1 i zalewamy tak aby pokrył całą zawartość słoja. Zakręcamy i odstawiamy w chłodne i ciemne miejsce na 2-3 tygodnie.

Przechowywanie:

Po otwarciu przechowywać w lodówce do 2 miesięcy.

Dawkowanie:

Gdy czujemy, że coś nas bierze, im wcześniej tym lepiej, 1-2 łyżki co 2-3 godziny. Możemy stosować również profilaktycznie 1-2 łyżki/2x dziennie.

Niebawem kolejny artykuł “pierwsza pomoc w przeziębieniu” 🙂