Konserwanty, stabilizatory, spulchniacze i wiele innych “polepszaczy” to często dodatkowy skład większości produktów, z którymi spotykamy się na sklepowych półkach.

Zgodnie z definicją, konserwanty (środki konserwujące) to związki chemiczne lub ich mieszaniny, które sprawiają, że produkt ma dłuższy termin przydatności do spożycia, przez zapobieganie rozwoju bakterii, grzybów czy wirusów.

Idea takiego zabiegu może wydawać się słuszna, szczególnie z punktu widzenia ekonomicznego. Bo skoro dany produkt może “dłużej postać”, to raczej się nie zmarnuje, a i zapasy na promocji w markecie też można zrobić. Jednak czy na zdrowiu warto oszczędzać? Zdecydowanie nie.

O ile chcemy coś zakonserwować sami, domowymi sposobami, tak jak to robili nasi dziadkowie, gdy w zasadzie jedynym dostępnym środkiem była sól, to nie ma w tym nic aż tak zdrożnego. Dzięki temu wiemy chociaż co jemy. Jednak gdy sięgamy po gotowe produkty, zastanówmy się, czy w ich składzie nie ma niczego, co budziłoby nasze obawy i wątpliwości.

Zobaczcie na nasze ogórki kiszone. Ich skład to: ogórek świeży, zalewa (sól himalajska, woda), czosnek, zioła* (*produkt ekologiczny). Wszystko jest jasne i klarowne, żadne substancje “E” oraz inne dodatki nie są tu używane, dzięki czemu mamy pewność, że konsumpcja nie będzie zamachem na nasze zdrowie.

Niektórzy mogą powiedzieć, że dzięki różnym konserwantom, pożywienie jest smaczniejsze, bardziej wyraźne. Owszem, może tak być, jednak czy nie lepiej smakować prawdziwą naturę, a nie zmodyfikowane chemicznie jedzenie?

Obok dodawania różnych specyfików takich jak konserwanty, istnieją inne metody, by przedłużyć trwałość produktów. Do najbardziej znanych i najczęściej stosowanych należy pasteryzacja. Słownik mówi, że jest to nic innego jak podgrzewanie produktów spożywczych, celem zniszczenia drobnoustrojów chorobotwórczych czy enzymów. Proces ten z zasady ma nie ingerować w smak i wartość odżywczą. Jednak wiemy, że wiele witamin czy enzymów trawiennych jest niestabilnych w wysokich temperaturach. I czy oby na pewno nie wpływa to na obniżenie wartości odżywczej? Ponadto proces ten nie niszczy form przetrwalnikowych drobnoustrojów ani większości wirusów.

Wróćmy ponownie do naszych kiszonek. Nie dość że to produkt ekologiczny (jak wszystkie na Farmie!), skład nie budzi zastrzeżeń, to jeszcze nie są one poddawane procesowi pasteryzacji. Oznacza to, że są pełne witamin, choćby witaminy C, dzięki której wzmacniamy naszą odporność.

Jak zatem wybierać produkty, by decydującym czynnikiem była troska o zdrowie? Są na to 3 podstawowe zasady:

  1. kupuj ze sprawdzonego źródła, najlepiej od ekologicznego producenta
  2. uważnie przeczytaj skład produktu, stosując regułę: im krótszy (im mniej składników), tym lepszy
  3. upewnij się, że znasz wszystkie składniki i rozumiesz ich przeznaczenie. Jeśli nie, poszukaj innego produktu.

Czy nie wydaje się logicznym, że powinniśmy jeść tylko to, co znamy? I nawet jeśli nauczymy się na pamięć wszystkich dodatków zawartych na “liście E”, szczególnie tych, które teoretycznie nie mają szkodliwego wpływu na organizm, to pamiętajmy jednak, że syntetyczne składniki nigdy nie zastąpią tego, co oferuje nam Matka Ziemia.

I teraz zakupy i wybór właściwych pokarmów na pewno będzie prostszy i przyjemniejszy!