Pierwszy dzwonek już rozbrzmiał obwieszczając radośnie nowy rok szkolny. Nowe doświadczenia, nowe znajomości, nowe wyzwania, nowe sukcesy. I może także nowe nawyki, szczególnie żywieniowe. Początek września to doskonała okazja do tego, aby przyzwyczajać dzieci (a także siebie!) do coraz zdrowszych wyborów żywieniowych. Wraz z końcem wakacji, w głowach wielu osób rodzi się pytania: co dać dzieciom do szkoły?
Początek roku szkolnego to także dobry moment na stopniowe wprowadzanie zdrowych nawyków u naszych uczniów, a także rozmowy o zdrowym żywieniu. Nie bez znaczenia jest to, co jedzą w szkole i w jakich warunkach się to odbywa. Jednak to, co ląduje w ich tornistrach, to zazwyczaj wyłącznie sprawka rodziców. I to także czasem warto zmienić. Mam na myśli zaproszenie dzieci do przygotowywania szkolnych posiłków (dobra lekcja samodzielności), albo – gdy jeszcze są zbyt małe – do decydowania o tym, co chciałyby zjeść na szkolnej przerwie. Wciskanie dzieciom jabłka, gdy akurat dziś chciałyby gruszki, mija się z celem.
Co dać dzieciom do szkoły?
#1 Najczęstszym skojarzeniem ze szkołą są… kanapki! Raz na jakiś czas, czemu nie? Co zatem do tych kanapek włożyć?
Pieczywo pełnoziarniste doskonale komponuje się z pastami i pasztetami warzywnymi, humusem czy jajkiem. Do tego obowiązkowo świeże warzywa, ogórek czy papryka oraz zawsze jakaś sałata. Unikałabym soczystych warzyw takich jak pomidor, aby się to nie rozpaćkało. Można zamiast tego dorzucić kilka pomidorków koktajlowych. Dobrym wyborem są także pasty na słodko, dzieciaki na pewno tym nie pogardzą.
#2 Kolejnym strzałem są owoce. Jabłko czy banana możemy zaserwować w całości, pomarańczę raczej bym obrała i podzieliła na cząstki (i myk do pudełeczka). Albo niech dziecko samo w domu obierze, a co! Do szkoły nadają się niemalże wszystkie owoce, więc warto zaserwować witaminową bombę każdego dnia. Świetnie spisują się także warzywa, np. rzodkiewka, papryka czy pokrojona w słupki marchew lub ogórek.
#3 Dużą popularnością cieszą się także jogurty i koktajle. Jestem zdecydowaną przeciwniczką „jogurtów owocowych”, bo zazwyczaj koło owoców to one nawet nie stały. Jeśli mam ochotę na jogurt to kroję różne owoce do pudełeczka, dorzucam także żurawinę, otręby i siemię lniane, zalewam jogurtem naturalnym i II śniadanie gotowe. Tylko trzeba pamiętać o zapakowaniu łyżeczki. Świetnie sprawdzają się także koktajle i musy: ulubione owoce miksujemy z mlekiem roślinnym i gotowe!
#4 Odkąd ze szkół zniknęły sklepiki ze słodyczami, mamy możliwość ograniczenia dzieciom śmieciowego jedzenia. Jest to dobra okazja, by samemu upiec coś zdrowego. Idealnie nadają się na przekąskę wszelkiego rodzaju ciasteczka owsiane, tarty owocowe, muffinki i babeczki z owocami. I wcale nie się uciążliwe w konsumpcji. A ja już widzę tę dziecięcą radość z powodu ciacha! W sieci roi się od przepisów, także tych bez użycia cukru czy białej mąki. Polecam poszperać, a niedługo ujawnię te receptury, z których korzystam. Zachęcam także do dzielenia się swoimi doświadczeniami z zakresu niesłodzonych słodyczy. Jeśli jednak potrzebujemy słodką przekąskę na szybko, polecamy sezamki słodzone owocami, batony amarantusowe czy po prostu chipsy jabłkowe!
#5 Aby zachować równowagę, teraz propozycja ‚na słono’. Naleśniki i tortille. Można do nich wrzucić niemalże wszystkie warzywa, a także czasem ser typu feta czy mozzarella. Trzeba pamiętać tylko, aby dobrze je zwinąć, by nic się nie wysypało. Świetnym rozwiązaniem są też wspomniane wyżej muffiny czy tarty, a także placuszki, tym razem także warzywne. To także doskonały sposób na przemycenie tego, za czym dzieci nie zawsze przepadają, a w takiej formie jest niemalże niewyczuwalne.
Dla starszych dzieci i młodzieży mogę jeszcze polecić sałatki, bo one wymagają ciut więcej uwagi przy spożyciu. Nasz domowy klasyk to: mix sałat, papryka, pomidor, oliwki, feta/ mozarella/ jajko/ czerwona fasola, olej lniany lub z pestek dyni, oliwki, przyprawy.Wystarczy wszystko wymieszać i gotowe.
Coraz bardziej popularne jest szykowanie dzieciom obiadów i pakowanie ich w termosy. Fajny pomysł na zjedzenie ciepłych kotlecików warzywnych, pierogów.
I ostatnie, retoryczne pytanie: co do picia? Woda. Tak po prostu.
Pamiętajmy, aby zaangażować dzieci w szykowanie szkolnych przekąsek. Nawet jeśli miałoby to dłużej trwać, niż byśmy zrobili to sami. To świetna lekcja samodzielności i odpowiedzialności. My dorośli, nie lubimy jak ktoś podejmuje za nas decyzje. Myślicie, że dzieciaki lubią? Wątpię. A jeśli ma to służyć wykształcaniu dobrych nawyków, to tym bardziej warto współpracować.
Dbajmy też o to, aby posiłki były urozmaicone. Jedzenie czwarty dzień z rzędu kanapki z serem nie jest atrakcyjne. Naprawdę niewiele trzeba, by wyczarować coś smacznego, zdrowego i fantazyjnego. A szykując dzieciom (a raczej z dziećmi), przygotowujemy też posiłki dla siebie do pracy. Chcielibyście codziennie jeść to samo? Nie wierzę…
Nie tylko pytanie: co dać dzieciom do szkoły jest kluczowe. Zaraz za nim, trzeba odpowiedzieć sobie w co zapakować II śniadanie. Zdecydowanie jestem zwolenniczką pudełek, pudełeczek. Okrągłe, kwadratowe, duże, małe. Najróżniejsze. Nic z nich nie wykapie, nic się nie pogniecie. Dlaczego? Mogę w nich przenieść niemalże wszystko, dzięki czemu urozmaicam swój codzienny jadłospis. Ponadto jestem przekonana, że jeśli dziecko może wyciągnąć z plecaka fajowe pudełko w kształcie klocka lego, czy z grafiką z pokemonami czy co tam jest teraz modne, to z pewnością chętniej sięgnie po domowe przekąski!
Teraz pozostaje nam życzyć samych piątek!